Szymon Zembrzuski downhill ma we krwi
Szymon Zembrzuski to utalentowany, pochodzący z Warmii zawodnik downhill . Przybliżamy Wam jego sylwetkę, sukcesy sportowe i szkółkę rowerową, którą tworzy.
Cześć Szymon, wyjaśnij proszę naszym Czytelnikom, czym jest odmiana kolarstwa zwana downhill?
Hej, jak wiadomo odmian kolarstwa jest mnóstwo. Mi akurat do gustu przypadł downhill – jedna z najbardziej ekstremalnych odmian tej dyscypliny sportu. Polega ona na pokonaniu trasy z ze szczytu góry na dół, w jak najszybszym czasie. Trasa downhill’owa charakteryzuje się rozmaitymi sekcjami/przeszkodami takimi jak; głazy, korzenie czy skoki osiągające nawet powyżej 10 metrów przelotu. Jeden przejazd zazwyczaj trwa od 2 do 5 minut, co jest nie lada wyzwaniem fizycznym. Czas przejazdu jest mierzony za pomocą „bramek”, przez które przejeżdża zawodnik. Dlatego też myślę, że jest to jedna z najbardziej widowiskowych odmian kolarstwa
Czy na Warmii da się uprawiać ten rodzaj kolarstwa?
Często słyszę to pytanie. Wielu ludzi zastanawia się, jak gość z Warmii i Mazur – terenie gdzie nie ma gór, kręci jedne z najlepszych czasów na zawodach rangi Pucharu Polski. Odpowiedz jest oczywista – Tak! Pochodzę z terenów Lidzbarka Warmińskiego, obecnie Olsztyna i właśnie tutaj przetrenowałem większość swojego czasu. W obydwu lokalizacjach mam swoje trasy, na których odbywam regularne treningi. Wiadomo, że są to trasy krótsze od tych w górach i nie mamy wyciągów, ale jak się chce to da się wszystko! Myślę, że właśnie to mnie odróżnia od ludzi z gór – sroga determinacja. Wykorzystywanie każdego centymetra trasy i przełamywanie się do granic możliwości na krótkich trasach nauczyło mnie wiele. Ja to widzę na zasadzie – mniej możliwości – więcej efektów. Oczywiście nie zrażając Was do tej dyscypliny na Warami i Mazurach, świetnie bawię się na tych trasach, doceniam możliwości i tereny jakie mamy. Więc jak najbardziej da się uprawiać tą dyscyplinę sportu i nas.
Jak złapałeś pasję do roweru i jakie są Twoje największe osiągnięcia w tej dziedzinie?
O swojej historii mógłbym pisać godzinami, ale postaram się zgrabnie i szybko Wam o tym opowiedzieć. Wszystko zaczęło się od mojego taty, który zaszczepił we mnie ten sport od najmłodszych lat. Tata to również utalentowany zawodnik i ściga się w downhill’u tak naprawdę od samych początków istnienia tej dyscypliny – od lat 90-tych do tej pory. Także nie było innej opcji niż pójście w ślady ojca [śmiech]. Tata przez całe moje życie jest dla mnie trenerem, sponsorem i wielkim wsparciem; bez niego nie osiągnąłbym tych wszystkich rzeczy i sukcesów. Od samych początków uczył mnie wszystkich szczegółów i sekretów jazdy na rowerze, jak być coraz szybszym i lepszym w tym co robimy. To właśnie na terenie Warmii i Mazur ze znajomymi budował trasy, na których nauczył mnie tak naprawdę wszystkiego. Przechodząc do startów w zawodach – moje pierwsze zawody downhill’owe miały miejsce w Kluszkowach na „pucharze skrzata”, mając niespełna 7 lat zjechałem bez zatrzymania całą trasę z góry zdobywając 2 miejsce. Myślę, że to był taki bodziec, dzięki któremu zrozumiałem głęboko, że to jest to co chcę robić. Przez późniejsze lata zdobywałem doświadczenie pod czujnym okiem taty aż do momentu 12 roku życia. Wtedy zaczęły się moje przedwczesne starty w Pucharze Polski. Sędziowie przymykali wtedy oko na mój wiek i pozwalali mi startować w zawodach, gdzie wtedy regulamin wymagał 14 roku życia. Startowałem wtedy w kategorii hobby Junior bez licencji od 14 do 18 lat.
Do dziś pamiętam dokładnie ten start. Były to Mistrzostwa Polski w downhill’u. W stawce było 56 zawodników, a ja ukończyłem finały na 22 miejscu. Był to wtedy niesamowity wynik jak na mój wiek, na rowerze enduro, w zawodach takiej rangi. Przez późniejsze lata kontynuowałem swój rozwój i starty w zawodach. Pierwszym poważniejszym sukcesem w wieku 13 lat było 1 miejsce w Pucharze Polski w kategorii kadet, do 16 roku życia. Czas jaki wtedy wykręciłem był lepszy o ponad 10 sekund od zawodnika na drugim miejscu. Była to miażdżąca przewaga, która dawała mi bodajże 7 lokatę w kategorii junior licencjonowani.
Przechodząc już troszkę dalej, w 2020 roku tata zasponsorował mi mój pierwszy profesjonalny rower zjazdowy na topowym osprzęcie. Był to dla mnie tak naprawdę przełom, bo wcześniej ścigałem się na rowerze enduro, co dawało mi mniej możliwości. Wtedy zaczęła się tak naprawdę prędkość i niesamowity rozwój umiejętności. W 2021 udało mi się zdobyć 2 miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski w kategorii junior z licencją. Oprócz tego sukcesu, przez minione lata aż do teraz, zdobyłem liczne podia Pucharu Polski. Niestety nie udało mi się zrealizować marzenia zostania mistrzem polski juniorów w downhill’u. Przez liczne komplikacje, gleby, stres podczas finałów kończyłem Mistrzostwa Polski dwukrotnie na 4 miejscu. A podkreślę, że kończyłem na 4 miejscu spośród ponad 20 zawodników, z komplikacjami na trasie i wypadkami, po których wstawałem i leciałem dalej z nadzieją, że jest jeszcze szansa. No niestety, taki jest ten sport, jeden najmniejszy błąd prowadzi do utraty czasu i miejsc na podiach. Ale za to udało mi się zrealizować inne największe marzenie mojego życia!
W zeszłym roku wystartowałem w Pucharze Świata w downhill’u. Było to moje największe spełnienie i sukces ścigając się z najlepszymi zawodnikami z całego świata. Było to niesamowite wyzwanie fizyczne i mentalne. Z tego miejsca dziękuje moim rodzicom i teamowi HR-racing za możliwość wyjazdu. Plan był zaliczyć nie jedną, a dwie edycje Pucharu Świata weekend po weekendzie. Pierwszą edycją był puchar w Szwajcarii w miejscowości Lenzerheide, zaś drugi w legendarnym bikepark’u Leogang w Austrii. Linię na start obrałem jak większość osób z czołówki i udawało się przeskakiwać wszystkie najtrudniejsze niuanse. Jak na tak krótki czas treningów (5h) czułem się dobrze na trasie i byłem gotów walczyć o swoje. Niestety podczas przejazdu eliminacyjnego zaliczyłem jedną glebę po drodze, po czym na jednym z największych skoków na trasie ponowiłem kontuzję kolana; podczas wybijania się na 10 metrowym skoku spadła mi noga i wylądowałem z jedną nogą na pedale, przez co przeciążyłem kolano. Niestety taki sport. Na drugiej edycji w Austrii niestety nie byłem już w stanie wystartować i byłem bardziej wsparciem dla utalentowanej zawodniczki Amelii Dudek, która zajęła wtedy 7 miejsce jako pierwsza Polka w historii! Myślę, że to byłoby na tyle z takich głównych informacji o mojej historii i nie chcę już Was zamęczać [śmiech].
Wiem, że rozkręcasz dalej swoją "zajawkę" i udzielasz rowerowych szkoleń?
Tak! W tym roku postanowiłem podzielić się z Wami moimi umiejętnościami i wiedzą. Dlatego też zacząłem prowadzić szkolenia rowerowe na terenie Olsztyna. Przez bardzo długi czas miałem w głowie utworzenie tego typu działalności i w końcu ziściłem swój zamysł. Szkolenia prowadzę na lokalnych trasach w Olsztynie, gdzie uczę od podstaw do najbardziej zaawansowanych niuansów z zakresu techniki jazdy na rowerze. W bardzo szybkim tempie zapisało się do mnie wiele osób na zajęcia indywidualne, czy w grupie. Na ten moment są to zajęcia weekendowe, lecz po maturach będę dostępny każdego dnia tygodnia, gdy tylko będę na miejscu. Wiele frajdy i satysfakcji sprawia mi progres jaki robią kursanci. Tak jak tata chcę zarażać ludzi „zajawką” do roweru i pokazywać im jak niesamowity jest ten sport!
Mieszkałeś kiedyś w Lidzbarku Warmińskim. Jaka jest Twoja opinia na temat potencjalnego zalegalizowania tras zjazdowych na tzw. Żabim Stawie?
Do tras na Żabim Stawie mam wyjątkowy sentyment, ponieważ tą miejscówkę stworzył mój tata. To właśnie tam stawiałem swoje pierwsze kroki w ekstremalnej jeździe na rowerze. Dzięki pracy taty i jego znajomych, których zaraził tą „zajawką” powstało miejsce funkcjonujące do teraz, przez blisko 20 lat. Temat legalizacji tras jest bardzo ważny, ze względu na bezpieczeństwo, odpowiedzialność oraz swoiste zachowanie miejsca rozwoju sportu w Lidzbarku. Bardzo ważnym aspektem, jest także oznakowanie tras rowerowych, aby zwiększyć bezpieczeństwo, ze względu na rosnącą liczbę turystów pieszych w tym miejscu. Jak najbardziej trasy na Żabim Stawie powinny zostać zalegalizowane, aby podtrzymać tam swego rodzaju kulturę kolarstwa górskiego.
Czy w najbliższej przyszłości planujesz jakieś starty w zawodach?
Oczywiście! Zawody są nieodłącznym elementem mojego życia. Niestety w tym roku odpuszczam większość zawodów ze względów zdrowotnych jak i przez nadchodzące matury. Ten rok traktuje jako odpoczynek i naładowanie baterii na nadchodzące projekty i plany związane ze ściganiem w przyszłym roku. A będzie się działo.
Redakcja: Szymon, dziękujemy za wywiad i życzymy powodzenia!